Zęby hodowane z moczu, diamentowe płukanki, plomby ratujące życie – czy tak będzie wyglądała stomatologia przyszłości?
Regularnie w mediach pojawiają się niesamowite doniesienia o substancjach czy urządzeniach, które przyniosą rewolucyjne zmiany w poszczególnych dziedzinach medycyny. Nie inaczej jest w przypadku stomatologii, która jeśli wierzyć newsom, już za 10-20 lat osiągnie poziom rodem z science-fiction. Lasery i tytanowe implanty stomatologiczne już mamy, czy może pojawić się coś więcej? Jeśli wierzyć temu co piszą, to tak!
Nowe zęby z… moczu
Być może za jakiś czas wszczepiane będą nie implanty, a własne zęby wyhodowane z moczu. A dokładnie z zawartych w nim komórek macierzystych, które przekształcają w taki sposób, że mogą stworzyć z nich niemal każdą nową, wyspecjalizowaną komórkę. Taką rewelację ogłosili chińscy badacze. Badania przeprowadzono na myszach, po kilku tygodniach w jamach ustnych zwierząt zaobserwowano niewielkie struktury, przypominające zęby, zbudowane z miazgi, zębiny i szkliwa, ale znacznie słabsze od naturalnych zębów.
– Pozyskiwanie komórek macierzystych z uryny brzmi dość abstrakcyjnie. Przede wszystkim dla przeciętnych ludzi wydaje się to mało higienicznie. Jeśli wierzyć doniesieniom, to powstałe twory przypominają zęby, ale pojawia się pytanie czy odpowiednio funkcjonują, czy dałoby się je wzmocnić, a także podstawowa kwestia, czyli podatność na próchnicę. Takie rewelacje są bardzo medialne, ale tylko raz na jakiś czas okazują się faktycznie przydatne i dokonują rzeczywistego przełomu w medycynie – tłumaczy lek. stom. Monika Stachowicz z Centrum Leczenia i Profilaktyki Paradontozy Periodent w Warszawie.
Małże na nadwrażliwość
Aplikowanie lekarstw na zęby jest o tyle trudne, że ich płaska i śliska powierzchnia nie sprzyja utrzymywaniu na powierzchni substancji leczniczych. Sytuacja może się zmienić za sprawą małży. Lepka wydzielina tych morskich stworzeń, dzięki której potrafią przylgnąć do skał, zainspirowała grupę chińskich naukowców. Mimo kontaktu z wodą stworzenia potrafią utrzymać się nawet na gładkiej powierzchni. Badacze uznali więc, że podobna substancja może być przydatna w leczeniu nadwrażliwości zębów, na którą cierpi wiele osób. Do tej pory minerały w formie past lub płynów działało płytko i krótko. Dlatego też naukowcy poszukiwali substancji zdolnej przykleić się do zęba na tak długo, aby regeneracyjne działanie substancji było skuteczniejsze. Idealna do tego wydała im się bardzo lepka polidopamina, wzbogacona wapniem i fosforem. Wyniki badań dają pewną nadzieję na regenerację szkliwa i zębiny, które uległy uszkodzeniom.
Czekoladowa pasta zamiast fluoru
Przez lata uważano, że składniki czekolady działają szkodliwie na zęby przyczyniając się do rozwoju próchnicy. Tymczasem mieszkający w Nowym Orleanie lekarz odkrył, że wyciąg z ziarna kakaowca może wzmacniać szkliwo. Na bazie teobrominy (podobna do kofeiny substancja z ziaren kakaowca) stworzył czekoladową pastę do zębów. Co ciekawe, wyciąg z kakaowca ma być mniej toksyczny niż powszechnie używany w pastach fluor. Faktycznie, fluor zapobiega chorobom dziąseł i wzmacnia zęby, ale połykany w dużych ilościach może być szkodliwy. Tymczasem, jak zapewniają producenci czekoladowej pasty, ich substancja czynna jest zupełnie bezpieczna i działa skuteczniej. Niestety, wcale nie oznacza to, że będziemy mogli bezkarnie objadać się czekoladą.
Borowanie w domu?
Jak zapewniają producenci wynalazku o nazwie DentiDrill, leczenie zębów w domu jest możliwe. Urządzenie powstało z myślą o tych, którzy nie mogą dotrzeć do stomatologa lub nie stać ich na regularne wizyty. Działanie jest proste, odpowiednie nakładki pozwalają wiercić ząb, nałożyć wypełnienie, utwardzić je i oszlifować. – Ciężko jest wyobrazić sobie pacjenta, który trzęsącymi się ze strachu rękoma rozwierca swój ząb lub ząb dziecka. Jak głęboko ma to zrobić? Co jeśli ząb się ukruszy? Czy w pokoju panują sterylne warunki? Co jeśli pojawi się silny ból? To dość kontrowersyjny pomysł, aby leczenie zęba przeprowadzać w warunkach domowych. Całe szczęście Dentidrill okazał się tylko prowokacyjną reklamą ubezpieczeń stomatologicznych – mówi dentystka.
Kosztowna płukanka
Diamentowe nakładki na zęby, czyli tzw. grillz nie są już niczym szokującym w świecie showbiznesu. Jednak kwestia diamentów może okazać się dużo bardziej pożyteczna… dla zdrowia zębów. Japońscy badacze odkryli, że obecność drobinek diamentów może mieć korzystny wpływ na odbudowę tkanki kostnej w obrębie jamy ustnej. Tzw. nanodiamenty stanowią produkt uboczny obróbki diamentów i są niewidoczne dla ludzkiego oka. Sprawiają jednak, że odbudowa kości przebiega szybciej, co ma ogromne znaczenie w przypadku niektórych schorzeń układu kostnego. Co ciekawe, aplikacja diamentowych drobinek mogłaby się odbywać przez wstrzykiwanie, a nawet płukanie jamy ustnej. Być może czeka nas prawdziwa rewolucja w kwestii stosowania płynów do płukania ust. Chociaż wynalazki to jedno, a przyzwyczajenia pacjentów drugie. Jak pokazują statystyki, tylko 5 proc. Polaków płucze usta specjalnymi preparatami.
Złote plomby uratują życie
Połączone wysiłki naukowców chińskich i amerykańskich doprowadziły do stworzenia testowego paska ze złota koloidalnego, które reaguje na sercową tropinę I. Jest białko, którego stężenie we krwi pacjenta z ostrym zawałem jest nawet kilka tysięcy razy wyższe niż u zdrowej osoby. To bardzo ważne, bo czasami zawał może przebiegać praktycznie bezobjawowo, a im wcześniej pacjent ze świeżym zawałem uzyska pomoc, tym większe ma szanse na powrót do normalnej sprawności. Nanocząsteczki złota powstały przy użyciu nowej metody wykorzystującej mikroplazmę, a nie jak wcześniej się to robiło za pomocą syntezy chemicznej. – Metoda jest już stosowana w stomatologii m.in. w bondingu, czyli uzupełnianiu drobnych niedoskonałości kompozytem, w leczeniu kanałowym i pomocniczo przy wybielaniu, ale droga do plomb wykrywających zawał jest jeszcze daleka – komentuje doniesienia dr Stachowicz.